Spojrzałam na Morta zdziwiona.
- Zraniłeś? Nie... Chodziło mi tylko o to, że na przykład taki zwykły lis - nie mam na myśli ciebie, ty jesteś niezwykły - ma całkiem proste życie. Uprzykrzają mu je tylko myśliwi i czasami inne lisy. Spójrz na to z mojej perspektywy - mam uciążliwego brata, który jeszcze nie zada do końca jednego pytania, a już nurtuje go i wymyka mu się z pyszczka drugie. Tam, gdzie najpierw mieszkaliśmy, nie było innych lisów, tylko my: ja, Lyim, Rand (nasz brat), matka i ojciec. Ojca po roku zabili, a matkę, mnie i Randa zabrali. Lyim zdążył uciec. Po dwóch miesiącach ja również uciekłam. Niewiem, co stało się z matką i Randem. Może uciekli. A może nie. Stawiam na pierwszą opcję, ale niewiem. W każdym razie, po trzech kolejnych miesiącach, odnalazłam Lyima. Przez siedem miesięcy podróżowaliśmy razem, aż trafiliśmy tutaj. Dobrze, że w czsie drogi Lyim nie był taki gadatliwy i uciążliwy, bo bym go chyba oddała z powrotem myśliwym. - zażartowałam, uśmiechając się do Morta.
Potknąłem się i wpadłem z pluskiem do wody. Wynurzyłem się, kaszląc i plując. Otworzyłem jedno oko i wyszczerzyłem zęby do Kirah, która, przerażona nagłym pluskiem, obejrzała się zaskoczona.