Wszedłem chwiejnym krokiem. Nadal usiłowałem jakoś przyswoić sobie to, co mówił mi Mort, ale niezbyt rozumiałem. przeszedłem chwiejnie obok lisicy, nawet jej nie zauważając. Dopiero, gdy wywaliłem się dziesięć kroków za nią, spostrzegłem, że nie jestem sam.
- Oooo... Heeej... - westchnąłem, gramoląc się na nogi. - Jestem Mort... Znaczy się Lyim.